PKP Polskie Linie Kolejowe chcą obciążyć kosztami naprawy infrastruktury kierowcę, który uderzył w słup trakcyjny, a następnie ugrzązł w tłuczniu, utraciwszy wcześniej panowanie nad pojazdem. Incydent, który miał miejsce we wtorek w godzinach wieczornych, spowodował liczne opóźnienia pociągów.
Liczba poważnych wypadków na przejazdach kolejowo-drogowych, skutkujących śmiercią albo ciężkimi obrażeniami ludzi, w ubiegłym roku po wcześniejszych 3 latach stosunkowo niedużych spadków skokowo wzrosła. Tego rodzaju incydenty wiążą się nie tylko z ludzkimi tragediami, ale także paraliżem ruchu na liniach kolejowych, w tym na kluczowych magistralach, co przekłada się na rozlewanie się opóźnień wtórnych na sieci kolejowej. Utrudnienia w ruchu mogą jednak powodować także mniej niebezpieczne incydenty.
Do tego rodzaju zdarzenia doszło we wtorek 27 maja w godzinach wieczornych na linii kolejowej nr 7 pomiędzy Życzynem a Dęblinem w województwie lubelskim. 21-letni kierowca, utraciwszy panowanie nad samochodem, uderzył w słup trakcyjny i utkwił w tłuczniu. Do sytuacji doszło chwilę przed godziną 21:00. Wypadek spowodował konieczność prowadzenia pociągów w obydwu kierunkach na sąsiednim torze. Uniemożliwiło to także kontynuowanie jazdy przez pociąg IC w relacji Bydgoszcz – Warszawa – Lublin.
Na miejsce zdarzenia wezwane zostały Policja i Straż Ochrony Kolei. Służby musiały m.in. zabezpieczyć teren i usunąć samochód z pasa linii kolejowej. Sam kierowca został ukarany mandatem w wysokości 5 tys. zł oraz 8 punktami karnymi z powodu spowodowania zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu drogowego i kolejowego. Na tym jednak problemy młodego kierowcy się nie zakończą… PKP Polskie Linie Kolejowe chcą obciążyć go kosztami naprawy uszkodzonego słupa trakcyjnego, które mogą wynieść nawet 80 tys. zł.
Choć kolej jest najbardziej bezpiecznym środkiem transportu, od wielu lat swoistym wąskim gardłem w bezpieczeństwie ruchu kolejowego w Polsce pozostają kolizyjne przejazdy kolejowo-drogowe w poziomie szyn. Liczne wypadki spowodowane są niemal zawsze lekkomyślnością, czasem brawurą, a nierzadko wręcz głupotą kierowców. Ich efektem są także bardzo często poważne uszkodzenia taboru, które w wielu wypadkach powodują konieczność poniesienia kilkunastu milionów złotych na jego naprawę. Bywa i tak, że uszkodzonego pojazdu nie udaje się uratować, skutkiem czego konieczna staje się jego kasacja.
– Ubolewamy, że w takich sytuacjach nie zawsze sprawiedliwości staje się zadość. Mówiąc wprost, aktualne składki OC nie odzwierciedlają rzeczywistych kosztów spowodowanych błędami kierowców. Straty w wyniku zdarzeń na terenach kolejowych są ogromne. Stratni jesteśmy my jako zarządca infrastruktury, przewoźnicy na swoim taborze, podatnicy na pracy służb ratunkowych, pasażerowie pociągów na zakupionych biletach i utraconym cennym czasie – skomentował sytuację zarządca narodowej sieci kolejowej w poście opublikowanym w mediach społecznościowych.